Dystopiczny wehikuł czasu.

 

Wszyscy jesteśmy ślepi. No prawie wszyscy. Zmiany, które nastąpiły po roku 1989 przeorały świadomość społeczną.  Nie był to akt jednorazowy raczej proces, którego pierwsza faza zakończyła się w roku 2007. Jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, niektóre elementy przetrwały z okresu przedwojennego, przytłumione tylko w czasie trwanie PRL.

Niemal od początku przemian byliśmy poddani agresywnej indoktrynacji liberalnej wg której istnieje tylko jedna wersja kapitalizmu. Utworzono zbitkę pojęciową w której sklejono demokrację, kapitalizm, społeczeństw o obywatelskie, dobrobyt. Amerykański sen i europejski.

Sen elojów. I tak narodził się podział na beneficjantów przemian albo takich, którym się wydaje, że są lub mogą być beneficjentami. Takich, którzy tkwią w śnie nie dostrzegając tego, co się dzieje na jawie.

Po za snem są morlokowie, którzy nie śnią nawet w nocy, żyją z dnia na dzień, nie widząc niczego dookoła poza własnym losem. Są oni poszkodowani przez zmiany społeczne albo mają takie wrażenie. Bo, żeby sformułować jakiś pogląd, trzeba mieć dostęp do informacji, czas i umiejętności.

Elojowie jednocześnie boją się morloków i pogardzają nimi. Ich istnienie burzy ich prawie idealny obraz, nie pasuje do wyśnionego świata. A przecież, gdyby tylko chcieli, morlokowie mogliby zostać elojami… Gdyby tylko zechcieli, więcej pracowali, więcej oszczędzali. Znaleźliby lub zmienili prace na lepszą, założyli firmy, wzięli kredyt…

Jest przecież tyle możliwości. A oni złośliwie nie chcą. A przynajmniej tak myślą elojowie.

Ponad tymi grupami jest klasa polityczna podobnie zaślepiona i podzielona. Raczej cyniczna i nie przywiązująca wagi do etyki. Oszustwo polityczne jest wpisane w mit założycielski III RP.

To co powstało na gruzach PRL jest dalece odmienne od tego co marzyło się pierwszej Solidarności. Hasło III RP to powtarzane za Margaret Thatcher to TINA czyli nie ma żadnej alternatywy. Polacy jednak w kolejnych wyborach aż do 2007 roku takiej alternatywy się domagali.  Aż wreszcie okazało, że wskazówki politycznego zegara zatoczyły koło i wszyscy już rządzili.

I faktycznie nie było żadnej zmiany. Nie ma alternatywy a przynajmniej nie zna jej klasa polityczna. To spowodowało, że morlokowie stracili nadzieję a elojowie o ich istnieniu mogli zapomnieć. W zasadzie nikt o nich nie pamiętał.

Po za prezesem. Moim zdaniem, Prezes Kaczyński , jest jedynym politykiem w Polsce, który uczy się na błędach, wyciąga wnioski, myśli w perspektywie czasu wykraczającej po za rok, czy kadencję. Nauczył się zarządzania strachem, rozdawania obietnic. Wie, których obietnic należy dotrzymać a które mogą poczekać ad calendas Graecas. Jest pojętnym uczniem Victora Orbana choć , szczerze mówiąc, do politycznej zręczności mistrza dużo mu brakuje.

Jeden i drugi mają ten sam cel, którym jest utrzymanie się u władzy. „Prezes” Węgier ma na dziś i jutro luksusową sytuację, nie zagraża mu rząd polityczny konkurent ani żadna opozycyjna partia.

Losy Polski rozstrzygną się jesienią. Na razie nic nie wskazuje na to, że PiS może utracić władzę. Wybory europejskie pokazały, że potrafi mobilizować elektorat, a w wyborach parlamentarnych będzie to łatwiejsze niż w Europejskich.

Mam wrażenie, że wyborcy PiS mają mniejszy dyskomfort związany z głosowaniem, niż głosujący na opozycję, nieustannie stawiani w sytuacji wyboru mniejszego zła. Morlokowie nie mają wielkich oczekiwań wobec państwa ani też złudzeń odnośnie władzy. Wystarcza im, jeśli władza stwarza im warunki, by mogli dożyć do jutra. A po za tym wiedzą przecież, że wszyscy kradną, wszyscy kłamią, wszyscy myślą tylko o sobie. Pojutrze to już niewyobrażalna przyszłość. Większości wyborców PiS są obojętne sprawy obyczajowe, stosunek państwa od kościoła. Przynajmniej nie są najbardziej istotne przy głosowaniu. Z badań wynika, że wyborcy PiS są w poglądach znacznie bardziej liberalni niż linia partii. Tym niemniej, ten kulturowy liberalizm nie jest dla nich istotny. Istotne jest dla nich, powtarzam to, jak przeżyć do jutra.

Z badań nad modelem kultury organizacyjnej przeprowadzonych przez firmę Hofstede Insight wynika, że społeczeństwo Polskie cechuje się bardzo wysoką nietolerancją niepewności, dużym indywidualizmem i, najniższym w badanych społecznościach, poziomem orientacji na cele długoterminowe. Indywidualizm, a w zasadzie bardziej ignorowanie działań, potrzeb i postaw innych osób, wydaje się być wspólna elojom i morlokom. Choć pewnie zapytani o to, i jedni, i drudzy zarzekaliby się, że jest inaczej. Jakośtobędzizm to wyuczona postawa życiowa, cechująca społeczeństwa, które nie mogą, nie potrafią sformułować wizji przyszłości. Można powiedzieć, że jest zrozumiała dla morloków ale elojowie przyjmują ją całkiem naturalnie.

Klasa polityczna wywodzi się z grup opozycyjnych wobec PRL. Potem obrosła, głównie oportunistycznymi, kandydatami na merytokratów, choć najczęściej bez merytorycznej wiedzy. Jest ponad społeczeństwem elojów i morloków ale rekrutuje nowych członków z obu grup.

Jak pokazała próba zawiązania POPiS-u nie ma wyraźnych różnic pomiędzy członkami konkurencyjnych obozów. Oba są postpolityczne, oba nakierowane wyłącznie na zdobycie i utrzymanie władzy. Nastawione tylko na różne grup docelowe, wśród których szukają poparcia. Jedna u elojów , druga u morloków.  W powieści elojowie byli pokarmem dla morloków. W naszej rzeczywistości obie grupy są pokarmem dla pasożytującej na nich klasie politycznej. Częścią tej klasy jest kościół katolicki, którego frakcje wpierają odpowiednie części klasy politycznej.

Czy będzie jakiś happy end ? Owszem, wszyscy umrzemy.

Ps. nie tylko zapewne mi nasunęło się skojarzenie z powieścią Herberta Wells’a

Ps. 2 optymistyczne jest , być może to , że wszyscy umrzemy razem.

Komentarze 3 to “Dystopiczny wehikuł czasu.”

  1. Janusz Domagała Says:

    Ps. 3: – a konkordat należy zerwać….

    Polubienie

  2. Oczywiście 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz