8 i pół Urbana.

Ze sztuką, również o Urbanie, jest tak że wywołuje skojarzenia. Z jednej strony u reżysera a wcześniej u autora , z drugiej u widza. Jak można się domyślić pierwsze moje skojarzenie to Fellini. Autorzy sztuki wysyłają Urbana na poszukiwanie samego siebie proponując mu zrzucani kolejnych masek. A raczej takiego siebie, jakiego oni sami opisali. Urban szuka więc siebie w opiniach innych. To o tyle łatwe, że spektakl rozpoczyna się od śmierci a raczej od wyciągania Urbana z grobu. Autorzy robią to już w specjalnie przygotowanym programie do sztuki, stylizowanym go na wywiad z wampirem. Wampirem z NIE. Choć w sumie z TAK , bo tak sygnownany jest program utrzymany w graficznym stylu tygodnika Urbana.

Adam Ferency gra Urbana, który gra, tak jak grał całe swoje życie Chowa się za pseudonimami, gra z władzą, z czytelnikami , z publicznością. Jako rzecznik rządu grał rolę demiurga, tego który wie. A wiedział mniej niż mu się wydawało choć dużo więcej, niż widzowie jego przedstawień.

Z tego, pośmiertnego, konkretnego przedstawienia nie dowiemy się o motywach jego postępowania, lękach, marzeniach. Raczej dowiemy się jaki obraz Urbana zapamiętało społeczeństwo. Podziw , pomieszany z pogardą, zazdrość. Urban stał się symbolem kontestacji, testowania tolerancji systemu. Mimo iż w czasach PRL osiągnął wszystko co możliwe i sięgnął szczytów władzy, w nowej Polsce czuł się chyba lepiej. Został czerwonym baronem, księciem „Nie”, pławiącym się w sławie i luksusie.

W sztuce, próbuje się go zaszufladkować, a raczej zapudełkować, w będące częścią inscenizacji „pudła” i upchnąć w ramy. W życiu to było niemożliwe. Udaje się tylko na scenie ale na koniec i tak Urban-Ferency przejmuje cały teatr. Toczy finałowy pojedynek jak z Gombrowicza, tylko przeciwnik jest inny. Taki , który może rzucić mu w twarz Ty Żydzie, i któremu on może odpowiedzieć tym samym. To symboliczny pojedynek. Realnie w sądzie okręgowym Urban wygrał. Nie mógł więc przegrać w teatrze. Przecież zawsze w końcu wygrywał. Chyba. Urban jest jednym z symboli III RP nawet bardziej niż PRL-u. W poprzedniej epoce był jednym wielu życzliwych krytyków, by stać się jednym filarów upadającego systemu. Choć bardziej twarzą niż rdzeniem. Słowem nie czynem.

W III RP jego słowa miały jeszcze większe znaczenie, nawet jeśli pomijano autora, i całego jego „NIE”. Jak powiedział Urban „Zdaniu”, zawsze spadałem na cztery łapy. Aż do śmierci.

Idę po was. Teatr Łaźnia Nowa. Scenariusz – Piotr Rowicki. Reżyseria Bartosz Szydłowski. Aktorzy- Adam Ferency, Barbara Jonak, Paweł Smagała.

Publikacja – Tygodnik Przegląd 20/2024

Dodaj komentarz