Archiwum dla Wrocław

Dogrywki, dogryzki, dożynki.

Posted in demokracja, samorząd, wybory samorządowe with tags , , , , , , , , , , on 19 kwietnia, 2024 by aristoskr


W lokalnych grach o tron odbywa się gdzieniegdzie druga i ostatnia tura. Jest o co walczyć, choć może nie tyle o pieniądze, ile o władzę i prestiż. Jaka gmina, taki tron. Ci, którym się wydaje, że się znają, mówią, że tron warszawski to przepustka do walki o wielki pałac z żyrandolami. Rzeczywistość nie całkiem to potwierdza. Co prawda, dwóch prezydentów Polski rządziło wcześniej stolicą, ale dwóch nią nie rządziło, a piąty, Wałęsa, nie rządził wcześniej niczym, za to – jak twierdzą złośliwcy, czyli ci, którzy się znają – potem też nie.
Ale wracajmy do gmin, a w zasadzie do tych gmin, które są miastami. Ważne dożynki – pardon, dogrywki – odbędą się w tę niedzielę we Wrocławiu, Poznaniu, Gdyni, Rzeszowie, Częstochowie i Stołeczno-Królewsko-Cesarskim Mieście Krakowie.
W Poznaniu i Rzeszowie, jak się wydaje, nie będzie niespodzianki. W Gdyni sensacja goni sensację. Najpierw do drugiej tury nie wszedł wieczny prezydent, najbardziej niezależny z niezależnych, założyciel Ruchu Stu, ojciec prezydentury Lecha Wałęsy: Wojciech Szczurek. Nikt nie spodziewał się tej porażki, a przecież powinni się jej spodziewać wszyscy. Szczurek upadł tak jak lotnisko w Gdyni. Niespodzianką jest też to, kto będzie walczył o tron po Szczurku. Aleksandra Kosiorek, radczyni i współwłaścicielka kancelarii prawnej. była jedną z organizatorek protestów przed sądami i liderką Strajku Kobiet w Gdyni. Jest również aktywną członkinią stowarzyszenia Prawniczki ProAbo, które pisze o sobie w ten sposób: „Jesteśmy prawniczkami i opowiadamy się za zapewnieniem powszechnego dostępu do przerywania ciąży” (za „Gazetą Wyborczą”). Kosiorek zatem to całkowite przeciwieństwo dotychczasowego prezydenta. Jej rywalem jest szef radnych PO popierany przez Lewicę i Zielonych. I tu kolejna niespodzianka: sondaż „Gazety Wyborczej” daje Kosiorek przewagę 46% do 21%. Sprawa mogłaby się wydawać już rozstrzygnięta, jednak 1/3 ankietowanych jeszcze nie dokonała wyboru. Przegrana Kosiorek byłaby więc niespodzianką, ale – jak okazuje – Gdynia jest miastem niespodzianek.
O wiele zabawniej kształtuje się sytuacja we Wrocławiu. Tu zaskakujący splot wydarzeń miał miejsce jeszcze przed pierwszą turą. Donald Tusk oficjalnie udzielił poparcia urzędującemu Jackowi Sutrykowi, ignorując kandydata lokalnych struktur PO. W drugiej turze Sutryk zmierzy się z kandydatką Trzeciej Drogi, która nieoczekiwanie wyprzedziła kandydata PiS-u, i to pomimo postępowań prokuratorskich dotyczących kilkorga członków jej najbliższej rodziny. Tuż przed wyborami dwa sondaże dają sprzeczne wyniki: ten na zlecenie „Gazety Wyborczej” zapowiada zwycięstwo Sutryka, a ten zlecony przez portal TuWrocław.com przewiduje zwycięstwo pani Bodnar. Niedzielny wieczór we Wrocławiu będzie pełen napięcia.
W Częstochowie prof. Flis przyznaje większe szanse prezydentowi Matyjaszczykowi niż jego przeciwnikowi z PiS-u. Do zwycięstwa wystarczy namówienie choćby części pozostałych wyborców paktu senackiego.
Na koniec zostawiam miasto cesarsko-królewskie. Tegoroczne wybory samorządowe były – nie tylko zresztą w Krakowie – najbardziej upolitycznione ze wszystkich dotychczasowych. Oczywiście, im większe miasto, tym bardzie to widać. W Krakowie po rezygnacji konsekwentnie bezpartyjnego Jacka Majchrowskiego do walki o sukcesję przystąpiło czterech kandydatów partyjnych lub koalicyjnych i dwóch startujących z własnych komitetów, z tym że jeden z nich, Andrzej Kulig, popierany był przez ustępującego prezydenta. Sondaże, choć nie wszystkie, wyglądały wiarygodnie: dawały pierwsze miejsce Łukaszowi Gibale, prowadzącemu dziesięcioletnią krucjato-kampanię przeciwko Jackowi Majchrowskiemu. Gibała w zasadzie każdą kwestię zaczynał i kończył słowami „Jacek Majchrowski musi odejść”. Gdy prezydent odszedł, pierwsza tura wyborów pokazała, że argumentów na pierwsze miejsce nie starczyło. Z przewagą prawie 10% zwyciężył kandydat (wielo)partyjny Aleksander Miszalski.
No i zaczął się kocioł. Już wcześniej doszło do pęknięcia w lokalnej lewicy, bo Partia Razem wystartowała razem z Łukaszem Gibałą, postanawiając zapewne, że tym razem zaskoczy PO z prawej strony. Nowa Lewica wynegocjowała start z KO i jej kandydatem, czyli trochę osobno i trochę razem. Trudno powiedzieć, na ile wsparcie Razem podziałało, bo listy kandydatów do rady miasta przedstawione przez komitet Gibały zyskały dużo mniej głosów, 46 tysięcy (15,56%), niż sam kandydat na prezydenta – niespełna 80 tysięcy (26,7%). Listy KO zebrały tymczasem 118 tysięcy (40,11%), a Aleksander Miszalski 110 tysięcy (37,2%). W tym wypadku różnica jest niewielka i możliwe są nawet rezerwy na drugą turę jeszcze w samym elektoracie KO. Dodatkowo do wzięcia (hipotetycznie) są głosujący na Rafała Komarewicza i Andrzeja Kuliga, razem około 30 tysięcy wyborców, którzy raczej nie zdecydują się na poparcie osoby będącej w trwałym konflikcie z ich kandydatami. Gdyby zaś wszyscy wyborcy PiS-u posłuchali apelu partii i zagłosowali na Gibałę, siły mogłyby być wyrównane. Wygląda na to, że o ostatecznym wyniku wyborów zadecydują w takim samym stopniu głosujący, jak i niegłosujący.
Co istotne, kampania przeplatana szarym i czarnym PR-em mogła tak samo zachęcić, jak i zniechęcić do kandydatów. Więcej piruetów musiał wykręcać w niej Gibała, zabiegając o głosy PiS-u, a jednocześnie od PiS-u się odcinając. Wyborcom tej partii też nie ma czego zazdrościć, bo namawia się ich do głosowania na kandydata ideologicznie im obcego, wywodzącego się z Ruchu Palikota (czyli zamiast na rodzinę Radia Maryja, na rodzinę Gibałów), a jak pamiętamy, Palikot wyszedł z PO, bo partia ta była zbyt mało liberalna zarówno gospodarczo, jak i światopoglądowo.
Wybory w Polsce nie należą do łatwych. Rzadko jednak się zdarza, że aż taki wpływ na wyniki mogą mieć rodziny kandydatów. I nie tylko Marianna Schreiber.
A już niebawem kolejne wybory: do Europarlamentu.

Na zachodzie bez zmian.

Posted in demokracja, samorząd, wybory samorządowe with tags , , , , , , on 13 kwietnia, 2024 by aristoskr

I na wschodzie też. Polski samorządowej oczywiście. Zmiana może zajść w centrum a dokładniej w sejmiku województwa łódzkiego, który może przejść spod władania PiS pod władanie targanej wstrząsami wyborczymi koalicji 15 października. Roku pamiętnego.

Gdyby tak przesiać przez sito przedwyborcze deklaracje startujących komitetów, to trudno naprawdę uwierzyć, że najwięksi gracze potraktowali wybory samorządowe poważnie.

Jak mówią znawcy, nigdy nie ma dobrej daty na wybory. Ta też była fatalna. Tym bardziej że główni rozgrywający byli zajęci rozgrywkami na łonie premiera. To jest, oczywiście, na łonie rządu. Najważniejszym dowodem na to, że wybory odbyły się w złym terminie, jest fakt, że jeden ze sztandarowych programów koalicji, czyli Program Aktywny Rodzic, ogłoszono już po wyborach. Rząd nie wykazał się chyba dostateczną aktywnością. Albo nie chciał denerwować opozycji. Dzisiejszej opozycji.
Koalicja zostawiła wybory na ostatnią chwilę. Niemal w ostatniej chwili Lewica dowiedziała się, że nie będzie samorządowej koalicji z KO. Dowiedziała się z konferencji prasowej Premiera i Przewodniczącego PO. Przewodniczący partii, nie mylić z prezesem, postawił na myślenie strategiczne. W opinii prof. Matyji przewodniczący postawił na strategiczny interes PO kosztem zdobycia władzy w sejmikach. Eksperci są pewni, że wyborcza koalicja KO z Lewicą przesądziłaby o zdobyciu władzy w dodatkowych co najmniej dwóch sejmikach.

Tyle że wzmocniłaby pozycję lewicy. Widać to wyraźnie na poziomie dużych miast, że tam, gdzie doszło do takich koalicji, wygrywały one wybory, a nawet gwarantowały sobie bezwzględną większość umożliwiającą (współ)rządzenie.

Z dużymi miastami też nie jest całkiem łatwo. Kiedyś miałem wrażenie, że Donald Tusk najbardziej nie lubi Krakowa. Pewnie od czasu gdy Jacek Majchrowski w pierwszej turze pokonał Stanisława Kracika. W czasach rządów PO w Krakowie praktycznie nie było inwestycji centralnych a te, które powinny zostać zrealizowane, jakoś nie mogły się rozpocząć. Inaczej było w czasach rządów PiS, gdy rozpoczęto wiele inwestycji infrastrukturalnych z dokończeniem obwodnicy, przebudową infrastruktury kolejowej wraz z budową nowej przeprawy przez Wisłę.

Teraz wygląda na to, że pierwsze miejsce na czarnej liście Premiera Tuska zajął Wrocław. Choć może padł on ofiarą wewnętrznych rozgrywek w Platformie. Wbrew stanowisku lokalnej Platformy, Przewodniczący poparł niemal w ostatniej chwili urzędującego prezydenta. Dzięki temu wszedł on do drugiej tury, wprowadzając do rady miasta sześcioro radnych w tym pięcioro z Lewicy. Jeśli wygra w drugiej turze, zapewni Lewicy 6 radnego. To wszystko dzięki przewodniczącemu PO, oraz oczywiście wrocławskim wyborcom.

Jest więcej podobieństw pomiędzy Krakowem a Wrocławiem. W drugiej turze spotkają się kandydaci pochodzący z dobrych, przedsiębiorczych rodzin z kandydatami namaszczonymi przez Przewodniczącego. Ludzie sukcesu z ludźmi z polityki. We Wrocławiu to kandydatka z rodziny znanej samemu Szymonowi Hołowni i wrocławskiej prokuraturze. W Krakowie to wieloletni aspirant (aspirator) w świecie polityki osobiście znany rodzinie i Januszowi Palikotowi. Z Palikotem nie łączą go interesy ani polityka. W przeciwieństwie do rodziny. Ktokolwiek ostatecznie wygra te wybory, w obu miastach, będzie to człowiek polityki i sukcesu jednocześnie.

Oboje kandydatów łączy też to, że akcentują niezależność. Nie wiem, czemu to słowo zrobiło taką karierę. Podobnie jak przedsiębiorczość. Osobiście wolę ludzi zależnych i takich, którym zależy. Zależnych, wchodzących w relacje, zależących od jawnie wyznawanych poglądów i grup, które je wyznają. Zależnych od wyborców, sympatyków, partii i stowarzyszeń. Jawnych i rejestrowych. Takich, którym zależy. Którzy podpisują porozumienia, pakty i układy. Tworzą koalicje. Ufam koalicjom bardziej niż niezależnym jednostkom. Wspólnotom i wspólnotom wspólnot. Proletariusze wszystkich wspólnot łączcie się. A przepraszam. To jeszcze za wcześnie. To dopiero na 1 Maja. Wcześniej spotkamy się 21 kwietnia. Na małych lokalnych powtórkach z 13 października. Powtórkach z koalicji i wspólnot.

Może nam się wydawać, że tym razem mamy wybór. Jednak tak naprawdę nie mamy tym razem wyboru. Tym razem to znów plebiscyt. Czy damy sobie szansę na przyszłość, czy wystawimy się na łaskę niezależnych.