Archiwum dla Listopad, 2022

Czarny tydzień

Posted in gospodarka, Kultura, polityka with tags , , , , , , , , , on 26 listopada, 2022 by aristoskr

Tydzień wyprzedaży, okazji, szans i spełniania marzeń. Ciekawe, czemu czarny. Że czarny sen sklepów? W USA okres przedświąteczny generuje zwykle prawie 1/5 rocznej sprzedaży i powoduje, że sklepy wykazują zyski… Być może okazyjne wyprzedaże są szansą, ale raczej dla sprzedających niż kupujących. Być może też dlatego, że w ciągu roku ludzie kupują zwykle to, czego potrzebują, a w okresie przedświątecznym również to, co jest w promocji.

Właśnie z myślą o prawdziwych i tych bardziej czarnych wyprzedażach Komisja Europejska przygotowała specjalną dyrektywę Omnibus, która weszła w życie 28 maja 2022 roku. Dyrektywa ma wzmocnić ochronę konsumentów przed nieuczciwymi praktykami handlowymi, szczególnie w takich okresach jak Czarny Tydzień, by nie był czarny dla kupujących, by nie było fałszywych przecen, kiedy ceny towarów na półkach najpierw nieoczekiwanie rosną, a w czasie promocji spadają – niekoniecznie do poziomu sprzed krótkotrwałej podwyżki.

Jak pewnie się domyślacie, szanowni czytelnicy, u nas to jeszcze nie działa. Projekt ustawy wprowadzającej zapisy dyrektywy do polskiego systemu prawnego jest w trakcie intensywnych konsultacji międzyresortowych. Jest minimalna szansa, że przyszłoroczny Black Weekend będzie nieco mniej czarny. No, chyba że prezydent zawetuje nowelizację kodeksu karnego przybliżającą nas znacznie do irańskich rozwiązań i w konsekwencji minister Ziobro obrazi się na cały świat i odmówi wszelkich konsultacji.

Black Friday zawsze kojarzy mi się z filmem „Lucky Man” Lindsaya Andersona. W tytułowego szczęściarza, angielskiego komiwojażera, wcielił się Malcom McDowell a muzykę napisał Alan Price, współtwórca kultowego ( dla mnie) zespołu The Animals. Jedna z piosenek ilustrujących komiwojażerskie przygody nosi tytuł „Sell, sell, sell” („sprzedawaj”) – idealna na Black Week.

To drugi w trylogii Lindseya Andersona film z Malcolmem. Pierwszym był „If” („Jeżeli”). Ten też polecam, bo mam wrażenie, że na brytyjskiej szkole uwiecznionej przez Andersona wzorowali się nasi ministrowie edukacji. Być może nie dotrwali do finału filmu – albo nie dali wiary reżyserowi. Finałem trylogii był „Brytania Hospital” („Szpital Brytania”), który opisywał Brytanię za rządów Margaret Thatcher . Jeśli ktoś dopatrzy się podobieństw do dzisiejszej Polski, może mieć rację. Ciekawych uprzedzam, że nie ma takiego filmu (hasła) w polskiej Wikipedii. Ale to już temat na inną opowieść.

Wracajmy do kupowania – do legend o wzroście PKB. Jak wiadomo, najbardziej szkodliwy dla PKB jest pieszy w solidnych butach, który szerokim łukiem obchodzi wyprzedaże. Nie generuje PKB. Z drugiej strony możliwość „niekupowania” (nie tylko w Black Week) to przywilej i luksus, oznacza bowiem, że kupuje się, kiedy się zechce. Takiego luksusu nie mają ci, którzy kupują, kiedy muszą i kiedy mają za co. Wiedział o tym Lindsay Anderson. Pamiętajmy o tym we wszystkie szare i czarne tygodnie. I w te kolorowe.

Ruch odnowy, ruch od nowa.

Posted in demokracja, Kraków, polityka, Polska, samorząd with tags , , , , on 20 listopada, 2022 by aristoskr

Krakowskie media donoszą, że powstanie nowy twór pod nazwą Ruch Odnowy Samorządu Małopolskiego. Skojarzenie z Ruchem Odbudowy Polski jest moim prywatnym skojarzeniem, a jak wiedzą ci, którzy mnie znają, mnie się wszystko źle kojarzy. Nie sposób jednak odmówić trafności tezie, że samorząd – nie tylko małopolski – wymaga odnowy, a nawet (moim zdaniem) zbudowania od nowa.

Troska PiS-u o samorządy to łzy ronione przez krokodyla nad przygotowywaną przekąską. Niemniej trzeba przyznać, że dzięki PiS-owi wyraźnie obnażono wszystkie słabości i wady systemu samorządów lokalnych. Część z nich była wpisana już w początek reformy. Utworzenie w 1990 roku małych gmin nie miało żadnych racjonalnych podstaw. Powołano do życia prawie 2500 jednostek, w większości pozbawionych szansy uzyskania funduszy na realizację swoich zadań. Tego błędu nie poprawiła reforma samorządowa AWS, uznawana za najbardziej udaną. Niestety, udana była jedynie w porównaniu do pozostałych trzech reform.

Centralizacja władzy postępuje za PiS-u jeszcze szybciej niż za PO. Gdyby ktoś naprawdę troszczył się o samorządy (swoją drogą, samorząd to wszyscy mieszkańcy danego terytorium, stąd samorząd terytorialny), to starałby się o zwiększanie kontroli mieszkańców nad organami samorządowymi. Tymczasem związek mieszkańców z radnymi przypomina stosunek przerywany. Odbywa się tylko raz na cztery lata. A teraz, dzięki PiS-owi, raz na pięć.

Ordynacja większościowa (okręgi jednomandatowe) powinna dotyczyć tylko najmniejszych gmin, liczących maksymalnie do dziesięciu tysięcy mieszkańców. Należałoby zastanowić się nad okręgami wyborczymi nie mniejszymi niż na przykład dziesięciomandatowe, co przy wprowadzeniu bardziej proporcjonalnego sposobu dzielenia mandatów niż metoda D’Hondta dałoby lepszą reprezentatywność wyborów – lub w ogóle jakąkolwiek reprezentatywność. W Krakowie 15% głosów przynosi w wyborach samorządowych… okrągłe zero mandatów. Gdyby taki wynik osiągnęły dwa komitety wyborcze, to 30% głosujących zostałoby bez swoich przedstawicieli. W większości gmin w Polsce rady składają się z reprezentantów dwóch lub trzech grup politycznych. Przy frekwencji, która tylko raz: w 2018 roku, przekroczyła 50%, a wcześniej ledwo przekraczała 40%, i to w pierwszej turze, bo w drugiej nigdy (poza 2018 rokiem) do tego poziomu nie dobijała, większość mieszkańców, nie tylko z własnej woli, pozostaje bez samorządowej reprezentacji.

Bezpośredni wybór wójtów, burmistrzów i prezydentów powoduje skupienie władzy w rękach jednoosobowych organów, dodatkowo zmniejszając kontrolę radnych nad organami gmin. Sprzyja to powstawianiu dworów i koterii, a przez to jeszcze bardziej oddala mieszkańców od organów samorządu, które już całkiem stają się lokalnymi organami władzy. Powstały udzielne księstwa wielkomiejskie. Na drugim biegunie są gminy wiejskie, które większość dochodów osiągają z dotacji lub subwencji i nie są w stanie pełnić funkcji, do których jakoby zostały powołane. Ciekawe, że na poziomie powiatów i województw zarządy są wybierane przez radnych. Nic nie słychać o paraliżu tych jednostek. Funkcjonują, realizują swoje zadania. Owszem, czasem zmieniają się koalicje i zarządy. Skoro im się udaje, na pewno udałoby się to i gminom, małym i dużym.

W dłuższej perspektywie, którą w Polsce niemal nikt się nie interesuje, bezpośrednie wybory prezydentów, wójtów i burmistrzów szkodzą demokracji i samorządności, a sprzyjają rozwojowi klientelizmu i likwidują niemal w całości możliwość kontroli najważniejszych organów gminy przez obywateli. Jedynym efektywnym narzędziem kontrolnym staje się referendum gminne, będące przecież ostatecznym rozstrzygnięciem.

Nasze gminy w większości nie są w stanie realizować powierzonych im zadań ani prowadzić polityk sektorowych. Ich łączenie z kolei wydaje się mało prawdopodobne. W tej sytuacji celowe byłoby przeniesienie większości zadań planistycznych i zarządczych na poziom powiatów, tak by gminom pozostawić kompetencje na poziomie jednostek pomocniczych większych miast z wprowadzonym obowiązkiem zarządzania partycypacyjnego pozostawionymi zadaniami. To powiaty powinny przejąć realizację zarządzania całością usług publicznych. Powiaty miałaby szansę prowadzić lokalną politykę gospodarczą, wspierając miejscowe przedsiębiorstwa.

Władze zarówno centralne, jak i wojewódzkie musiałyby zrezygnować z bezpośredniego ingerowania w realizację zadań własnych powiatu, a także z ustalania wysokości podatków i opłat lokalnych. Minister finansów powinien przestać wyznaczać wysokość podatków od nieruchomości czy opłat za parkowanie. Władze centralne musiałby też realnie wyceniać wartość zadań powierzonych (np. edukacji) i waloryzować ich koszt, skupiając się nie tylko na kosztach płacowych.

Samorządy musiałyby otrzymać wzmocnione i wyłączne kompetencje planistyczne. PiS obiecywało zlikwidowanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. Zamiast tego proponuje ograniczenie ich ważności w czasie (do 3 lat) i związanie ich z planem ogólnym. Czy zdąży te zmiany wprowadzić, nie wiadomo. Nie wygląda też, by była to dla niego sprawa najważniejsza. Uchwalone do tej pory plany miejscowe umożliwiają budowę ponad 80 milionów mieszkań, a następne plany są uchwalane. Może już wystarczy? Zresztą większość developerów i tak buduje na podstawie WZiZT, czyli jak im się podoba.

Problemy samorządów narastają również dlatego, że państwo, tj. władze centralne, nie realizuje swoich konstytucyjnych zadań. Ochrona środowiska, polityka mieszkaniowa, ochrona zdrowia to nie są zadania samorządu. Samorządy są jednak zmuszone podejmować działania w tych zakresach, bo są to zadania niezmiernie istotne. W ten sposób obywatele mają ogarek, a rząd dalej trzyma świecę w twardym uścisku. Wszelkie inne majstrowanie przy samorządach służy wyłącznie przejęciu w nich pełni władzy. One same traktowane są jako łup polityczny. Tak było przed wyborami w roku 2018, tak próbuje się robić teraz.

Tak na marginesie dyskusji: wszystkie decyzje dotyczące kształtu samorządu w Polsce (i nie tylko te) zdawały się pomijać analizę funkcjonalną. Takie analizy robione przed reformą, a w zasadzie kompletną reorganizacją samorządów lokalnych, wskazywały, że województw nie powinno być w Polsce więcej niż od ośmiu do dziesięciu.

Widać, że w kwestii samorządu wiele spraw wymaga zmiany, o ile nie rewolucji. Czy krakowska inicjatywa ma tak ambitne cele? Sądząc ze składu organizatorów, jest raczej próbą odtworzenia w nowych szatach politycznej bazy Jacka Majchrowskiego. Możliwe, że chodzi o budowanie prezydenckiego zaplecza bez prezydenta albo z jego następcą. Wygląda na to, że główna rola przypaść ma ugrupowaniu Szymona Hołowni i jego lokalnemu liderowi Rafałowi Komarewiczowi. Obecność PSL obok niego jest oczywista, skoro wykluczyli wspólny start razem z PO. Obecność posła Rasia i jego grupki nie dziwi tak bardzo jak obecność, ukrywającego się pod szyldem Fundacji na rzecz Demokracji Socjalnej, współprzewodniczącego Małopolskiej Nowej Lewicy Ryszarda Śmiałka. Nie wiadomo, czy razem z lewicą czy raczej bez. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by w tej dosyć utylitarnej formacji uczestniczyła Partia Razem. Do kompletu brakuje chyba tylko Jarosława Gowina, ale niech żywi nie tracą nadziei.

Ostatnio Przyjazny Kraków bywa częściej przyjazny koalicji rządowej niż opozycji. Czy jest przyjazny mieszkańcom, to ocenią mieszkańcy, gdy przyjdzie czas wyborów.

Być może nieoczekiwanym efektem założenia nowej Silnej Grupy pod Wezwaniem (Jacka Majchrowskiego lub nie), będzie zainicjowanie nieco poważniejszej refleksji nad stanem samorządu. Bo takiej refleksji i prawdziwej odnowy samorządność w Polsce niezmiernie potrzebuje.

A wypowiedzenie konkordatu bardzo się przyda

Witajcie w tunelu.

Posted in gospodarka, polityka, Polska, Prezydent with tags , , , , , , , on 14 listopada, 2022 by aristoskr

Otwarto uroczyście tunel pod Luboniem. Do Zakopanego można teraz dojechać odrobinę szybciej, choć nadal nie do końca wiadomo po co. Pewnie po miłość. Albo po misia.

Tunel otwarto w Święto Niepodległości, upamiętniające słynny wspólny wieczorek przy koniaku Rady Regencyjnej i przyszłego Naczelnika Państwa, Marszałka i Sanatora Rzeczypospolitej, Józefa Piłsudskiego. Byłoby logiczne, gdyby ów odcinek drogi dostał imię po Marszałku (lub chociaż po Radzie Regencyjnej) albo gdyby przynajmniej nazwano go Tunelem Niepodległości. Byłoby to może cokolwiek wieloznaczne, ale jak najbardziej symboliczne. Nasza niepodległość wjechała bowiem do tunelu, a pierwsze światełko będzie można zobaczyć najwcześniej późną jesienią przyszłego roku. Ostatecznie tunel otrzymał za patronów Marię i Lecha Kaczyńskich, których związek z tym miejscem trudno określić – tym bardziej, że decyzja o budowie to raczej wina (rządu) Tuska, a ponad połowa pieniędzy na tunel to fundusze z Niemiec, pardon, z Unii Europejskiej.

To kolejny już, dwieście dziesiąty – jak obliczyła „Gazeta Wyborcza” – obiekt nazwany imieniem (i nazwiskiem) pary Kaczyńskich. Największym takim obiektem jest Via Carpatia, droga ekspresowa mająca docelowo połączyć litewską Kłajpedę z Salonikami w Grecji i z rumuńską Konstancą. Nie jestem pewien, czy owo zaszczytne imię ma nosić cała trasa czy jedynie jej polskie odcinki, bo na razie są tylko odcinki. Gdyby polskie imię nadano całości, byłoby to symboliczne zamierzenie na miarę Słońca Karpat. Ups, przepraszam, ale mnie się wszystko chyba dziwnie kojarzy.

Dziwne, że najsłynniejszą inwestycję (choć trochę mniejszą niż tunel): Najsłynniejszy Przekop, pozbawiono prawa do noszenia imienia. Może niektórym przekop albo – przepraszam za wyrażenie – kanał źle się kojarzy? A tunel brzmi dumnie. Chyba. No i prezydent Duda, następca Prezydenta, będzie mógł nieco szybciej dotrzeć na narty i tym razem oponka mu nie pęknie. Oczywiście oponka w służbowej pancernej limuzynie. I pięknie. Żeby jeszcze śnieg raczył spaść. Bo inaczej zostanie zjazd na igelicie spod Wielkiej Krokwi.

Jak uprzejmie doniosła „Gazeta Wyborcza”, przez chwilę rozważano jako patrona tunelu pisarza Jalu Kurka. Urodził się nieopodal, a powieść „Grypa szaleje w Naprawie” poświęcił właśnie swojemu rodzinnemu regionowi. Niestety, jego słynne dzieło, które bardzo realistycznie ukazuje głęboką nędzę i zacofanie przedwojennego Podhala, dzisiaj przyjmowane jest w regionie z irytacją. Co prawda, po nędzy zostały już tylko wspomnienia, ale co do zacofania… zdania są podzielone. Nie przebił się też generał Maczek, choć jako dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej we wrześniu 1939 akurat przez te tereny się przebijał. Potem został dowódcą 1 Dywizji Pancernej, którą po wielu bitwach doprowadził aż do Wilhelmshaven. Wszystko to opisał w swojej książce gen. Franciszek Skibiński, szef sztabu 10 Brygady, następnie dowódca jednej z brygad 1 Dywizji, a po wojnie wykładowca Akademii Sztabu Generalnego.

Na placu boju o tunel pozostało więc tylko Małżeństwo Prezydentostwo Kaczyńscy. Na wszelki wypadek w czasie uroczystości otwarcia unikano podania informacji o dofinansowaniu inwestycji z funduszy europejskich. To ryzykowna zagrywka, bo taki obowiązek ciąży nawet na mikroprojektach, które otrzymały choćby najmniejsze dofinansowanie. Przedstawiciel UE (czyżby samozwańczy?) nie został dopuszczony do głosu. Pewnie chciał wrzucić swoje trzy eurocenty albo, co gorsza, coś zabrać.

A przecież nasz patriotyczny rząd nic sobie zabrać nie da, choć z powodu kar za niewykonywanie wyroków TSUE oraz przez wstrzymanie płatności z Funduszu Odbudowy i nowego budżetu UE niedługo staniemy się w Unii płatnikiem netto. W ten sposób dołączymy do takich unijnych potęg jak Francja, Niemcy, Niderlandy, Szwecja czy Luksemburg. Przynajmniej na chwilę. I o take chwile rządowi chodziło. Tak sądzę.

Nie ma demokracji bez socjaldemokracji

Posted in demokracja, historia, Kraków, lewica, polityka, Polska with tags , , , , , , , , on 6 listopada, 2022 by aristoskr

Zwykle przy tej okazji przypominam zapomniane lub wyparte ze społecznej świadomości okoliczności odzyskania niepodległości w 1918 roku. Czyli komu zawdzięczamy tę niepodległość bo nie była to wyłącznie zasługa tych, którzy uważali się za Polaków. Zawdzięczamy ją w dużym stopniu komunistom i socjalistom.

Komunistom rosyjskim, bo bez zwycięstwa bolszewików, bez wojny domowej w Rosji nie mogłaby powstać Polska. Demokratyczna Biała Rosja po rewolucji lutowej oferowała Polakom autonomię. Bez komunistów niemieckich , bez rewolucji w Berlinie i Bawarii, choć nie udanych, Powstanie Wielkopolskie na mogłoby podzielić losy pierwszych Powstań Śląskich.

Bez polskich socjalistów i komunistów nie udałoby rozbroić i niedobitków armii zaborczych ustanowić administracji polskiej nie tylko na terenie Górnego i Cieszyńskiego Śląska, Małopolski ale też w miastach i miasteczkach Kongresówki.

Zgoda polityków, naszych i obcych była wymuszona strachem. To strach przez czerwoną falą spowodował wypuszczenie Piłsudskiego z niemieckiego więzienia. To strach przygnał do niego członków Rady Regencyjnej, dobrze wiedzących, że podróż socjalistycznym tramwajem była dla niego tylko krótką przejażdżką.

Piłsudski zresztą wsiadł do czerwonego tramwaju tylko dlatego, że żadnych innych nie było. Jedyną grupą polityczną, czynnie działającą na rzecz wyzwolenia Polaków byli socjaliści. Byli tak bardzo zdeterminowani, że specjalnie dla nich Marks zrobił wyjątek ze swojego internacjonalizmu, uznając Polaków za naród rewolucyjny i nieodzowny dla przyszłej Europy. Być może nie tylko w tej sprawie Marks się pomylił, choć wtedy w roku 18, wydawać się jeszcze mogło , że miał rację. Dopiero wiele lat później część Polaków postanowiła zaprzeczyć tej tezie.

Wolną Polskę zawdzięczamy więc lewicy zagranicznej i polskiej. Na polityczne deklaracje zawarte w małej konstytucji i konstytucji marcowej duży wpływ mieli socjaliści zwłaszcza z PPSD Galicji i Śląska a także z pozostałych zaborów. Strach przed czerwonymi Radami Delegatów Robotniczych, przed widmem rewolucji które błąkało się po Europie sprawił, że postulaty socjaldemokratyczne trafiły dokumentów ustanawiających wolną Polskę.

Prawa wyborcze kobiety, nie tylko socjalistki, wywalczyły sobie same. Był największy zryw kobiet w historii Polski. W dodatku nie w obronie czegoś a w walce o coś. O równe prawa, przynajmniej o prawa wyborcze. Jakikolwiek potem zrobiły z nich użytek.

Tyle na początku. Potem tradycyjnie było coraz gorzej. Kryzys ekonomiczny i polityczny zamach stanu byłych legionistów. Setki zabitych. Bereza i proces brzeski. Przejęcie przez sanację narodowej czy wręcz nacjonalistycznej retoryki endeków wyznaczyło koniec II RP. Znowu przyjęliśmy wariant węgierski. Nie po raz pierwszy i jak się okazuje nie po raz ostatni. Nic więc dziwnego, że dzisiejsza władza z sentymentem patrzy na Sanacyjną Rzeczypospolitą, choć żadnej naprawy ta sanacja nie dokonała.

Marcin Piątkowski w swojej historii gospodarczej Polski (Europejski lider wzrostu) ocenia, że z taką klasą polityczną i w takich uwarunkowaniach geopolitycznych, II Rzeczypospolita nie miała szans na modernizację. Za dużo w niej było feudalizmu. Być może można było dokonać więcej, ale wymagałoby to posiadania przez Sanatorów nieco szerszych horyzontów.

Ustanowienie przez Sanację na cześć Piłsudskiego, oraz własną, 11 listopada jako święta Państwowego było jedną z ostatnich desek ratowania wizerunku. Teraz ten 11 listopada staje się bardziej narodowy niż państwo i wpada w coraz bardziej brunatne odcienie. Dlatego powinniśmy pamiętać i przypominać, że Polska zaczęła się wcześniej, już w październiku 1918 roku. A pierwszy rząd Polski stworzyła lewica.

Tym bardziej teraz gdy są nadzieje, że brunatne chmury uda się usunąć znad Sejmu i znów Lewica będzie musiała przywracać wolność równość, braterstwo i siostrzaństwo. I wcale nie musi być teraz łatwiej niż w roku 1918, bo horyzonty klasy politycznej nie są szersze niż wtedy. I wiele grup jest gotowe bronić swoich uprzywilejowanych pozycji, bez względu na społeczne koszty reszty współobywateli.

Obowiązek ruszania z posad bryły świata , by zmienić go na bardziej sprawiedliwy cały czas spoczywa na lewicy.