Lewica odnawiając dialog ze społeczeństwem i rozpoczynając prace nad nowym program zadaje pytanie – Jakiej Polski chcemy. Warto pytać ludzi o potrzeby i marzenia bo to obywatele powinni decydować o tym, w jak urządzonym kraju chcą żyć, i jak swoje życie chcieliby kształtować. Jednak kwestia indywidualnych wyborów zawsze zależy od okoliczności, możliwości jakie oferuje nam społeczeństwo oraz ustroju społeczno-gospodarczego kraju. Czyli warto wcześniej zastanowić się jaka Polska jest nam potrzebna, byśmy mogli marzyć i realizować swoje marzenia. Proponuję wybrać cechy tej Polski, która by to wszystko umożliwiła.
Polityka oparta na wiedzy (science based policy).
Po pierwsze Polska oparta na rzetelnej wiedzy. Mamy z jednej strony największe w naszej historii możliwości dostępu do rzetelnej wiedzy naukowej a z drugiej, nigdy wcześnie tak jej w Polsce nie lekceważono. Na jednej z manifestacji wzniesiono trafiający w sedno transparent z napisem- Dlaczego każecie nam się uczyć, skoro sami nie słuchacie naukowców.
Nasza klasa polityczna niemal w całości lekceważy wiedzę naukową, tak bardzo, że gdy jej przedstawiciel zapewnia, że ciągle się uczy, wzbudza śmiech. Słuszny w tym konkretnym przypadku. Jednak ciągłe uczenie jest niezbędnym obowiązkiem. Wymaga się go od wszystkich, szczególnie od pracowników, jednak sami politycy nie znajdują czasu na naukę.
Tylko nauka (Science) dostarcza rzetelnego obrazu rzeczywiści, wiedzy o procesach zachodzących w przyrodzie i w społecznościach ludzkich. Nauce zagraża komercjalizacja, pauperyzacja, niedofinansowanie, obniżanie kryteriów, fatalnie realizowany mecenat państwowy. W Polsce dodatkowo szkodzi mieszanie nauki i religią, i mieszanie się urzędników kościelnych w organizację badań naukowych. Szkodzi też, i obniża prestiż nauki, przyklejanie do instytucji naukowych różnego rodzaju instytutów i szkół od paramedycyny, homoeopatii, przez pseudoekologię, ruchy antygmo na angelologii kończąc.
Nie dysponując rzeczywistym obrazem świata nie jesteśmy w stanie skutecznie zmieniać go na lepsze, ani unikać zbliżających się katastrof.
Dobro wspólne
Nie jesteśmy też określić i przedstawić kryteriów dla wspólnego dobra.
A przecież realizacja dobra wspólnego to jeden z celów demokracji. Wiedza o rzeczywistości, nie tylko społecznej, to niezbędny warunek definiowania i uzgadniania dobra wspólnego. Człowiek jest zwierzęciem stadnym czyli społecznym. Społeczność jest niezbędna by przeżyć. Dobro wspólne, to wynegocjowany kompromis zapewniający zaspokojenie potrzeb jednostki w ramach społeczności. Wszystkie swoje potrzeby jednostka zaspokaja w ramach relacji społecznych. To wymaga ustanowienia i przestrzegania norm oraz uwzględnienia realizacji podstawowych potrzeb. Problemy współczesności, przed jakimi stoimy, a które po części, jak kryzys klimatyczny, zostały sprokurowane przez niekontrolowaną i bezmyślną pogoń za zyskiem, nie zostaną rozwiązane bez ustalenia wspólnego dobra i sposobów jego osiągania. Z realizacji dobra wspólnego nie mogą być wyłączeni ci, którzy nie głosują czy wręcz ci, którym prawa do głosu się odmawia. Co więcej, realizacja dobra wspólnego powinna, przede wszystkim, uwzględniać dobro tych, którzy własnych indywidualnych dóbr za wiele nie posiadają lub nie posiadają ich wcale.
Coraz częściej jest tak, że mamy do czynienia z problemami które nie są w ogóle możliwe do rozwiązanie na poziomie jednostek, czy nawet mniejszych wspólnot samorządowych. Skuteczne rozwiązania mogą nawet wymagać współpracy ponad państwowej. Dlatego wypracowanie zasad ustalania i realizowania dobra wspólnego ma niezwykle ważne znaczenie.
Sprawiedliwość społeczna i ekonomiczna.
Dostęp do dóbr podstawowych musi być powszechny i sprawiedliwy. Faktyczne rozwarstwienie ekonomiczne, a nie to mierzone współczynnikami (nawet Giniego), jest większe niż nam się wydaje. Wbrew temu co pokazują wskaźniki ekonomiczne jesteśmy na tle Europy krajem biednym. Choć oczywiście są w Europie kraje biedniejsze a na świecie jest ich wiele. Po roku 1989 rozwój kraju oparty był na wzroście nierówności. Przyjęto, nawet na lewicy, aksjomat , że wzrost gospodarczy podnosi wszystkie łodzie. Problem w tym, że nie podnosił i nie podnosi a w dodatku niektórzy pozostają na dnie bez łodzi, bez kapoków i kół ratunkowych. Prawda jest inna. To właśnie równoważony rozwój, oparty o rozwój usług publicznych i konsumpcję publiczną daje w efekcie dobrobyt obywatelom. Jednym z narzędzi, które nie jest w Polsce używane jest progresywny system podatkowy. To w Polsce temat tabu. Nawet ci, którzy zauważają degresywność polskich podatków nie odważają się głośno postulować zmian. Radykalna zmiana obciążeń podatkowych powinna być jednym z głównych postulatów Lewicy.
Demokracja tak naprawdę nie jest w stanie dobrze funkcjonować w krajach o dużym społecznym rozwarstwieniu.
Równość formalna i rzeczywista.
Nie wystarczy zadekretować równość wobec prawa i zapisać ją w konstytucji, nawet jeśli przypadkiem władza konstytucji przestrzega. Wiele zapisów Polskiej konstytucji o prawach socjalnych i np. społecznej gospodarce rynkowej była martwa na długo przedtem, nim PiS przejął władzę. Zawsze coś było ważniejsze, a to lotniska, a to wsparcie przedsiębiorców, a to kościół, a to święty spokój polityków i ciepła woda w kranie, u tych co mają już ciepłą wodę i zimny kawior. Powiedzieć, że konstytucja przestała wszystkich interesować zaraz po jej uchwaleniu, to wzruszyć ramionami i powiedzieć Eureka po raz 1075.
Polacy są sobie równi ale tylko o ile spełniają kilka warunków. Mieszkają blisko linii metra, mają samochód na wykupionym miejscu parkingowym, latają na wakacje do Egiptu a zimą na narty do Austrii. Jeśli ich nie stać na to, to są sobie sami winni. Na równość, podobno, przecież trzeba sobie zapracować.
Przy znaczącym rozwarstwieniu dochodów nie jest możliwa rzeczywista równość obywateli nawet jeśli formalnie jest ona zapisana. Niska frekwencja wyborcza z rzadka tylko dobijająca 60 % to tylko jeden z dowodów na poparcie tej tezy. Efektywna demokracja wymaga znacznej aktywności obywateli, możliwości poświęcenia jej czasu, dotarcia do wiedzy.
Właśnie czas okazuje się ważny, rzadkim dobrem. Czas, którego mamy coraz mniej i którego nie potrafimy jako społeczeństwo wykorzystać.
To musimy zmienić, jeśli chcemy mieć przyszłość i żyć w przyszłości.